Wierny Tomasz i koniec świata

Słońce dziś nie wstało, był to dzień, na który czekałem. Otchłań nadciągała - byłem pewny. Gdy patrzyłem na księżyc, to zalewał się krwią jak w przepowiedni. Cóż - pomyślałem, wieczność w trybie przymusowej reinkarnacji pod sztandarem Nieba minęła. Pozostało tylko przetrwać największy horror , który wisiał w powietrzu juz od dawna, a nie będą to miłe chwile do wspominania.

Nie spodziewałem się Szatana ani bestii, to przerysowanie zapewne wyobrażenie powstałe przez niezrozumienie obrazów, jakie Św. Jan w wizjach dostrzegł. Próbowałem wymyślić, czym one są naprawdę, lecz nie było to łatwe zadanie. To mogły być metafory - symbole, a także wizje pokazujące jakieś nowe zabawki wojska. Gdy szedłem wśród spanikowanych mieszkańców, zastanawiałem się, czy wierzą choć trochę w Boga, jako instancję, która stworzyła nas ludzi i dała nam wyznaczniki norm zachowania się w życiu oraz zapowiedziała karę dla potępionych.
Czy zdawali sobie sprawę z tego, że wielu z nich nie ujrzy już światła dziennego ani nie wypije kawy... tego nie wiedziałem, przynajmniej nie w przypadku obcych, bo sąsiedztwo i jego winy miałem w małym palcu. Jakieś asteroidy zaczęły spadać dookoła, a pan Marcin siedział na fotelu plażowym i spokojne czytał Pismo Święte - to jest wiara ! - pomyślałem. Idąc jak pod boskim parasolem, bez strachu, gdyż wiedziałem, że co ma się stać, to się nie odstanie, podziwiałem z uśmiechem na ustach całe miejskie szaleństwo. Żałowałem tylko, że Spielberg tego nie wyreżyserował wcześniej, bo ogląd sytuacji z powietrza i z różnych ujęć byłby dużo ciekawszy. Przed momentem potężna płonąca skała upadła z 10 metrów ode mnie. Nieco odprysków trafiło we mnie, lecz były zbyt małe, by wyrządzić mi krzywdę. Otrzepałem się i szedłem dalej. Z oddali widziałem bar mleczny, w którym często piłem kawę, obsługą zajmował się czarnoskóry facet imieniem Tod. To był dopiero odjechany gość! Z tego, co opowiadał był w Wietnamie, gdzie wg jego słów doznał objawienia. Po pięciu minutach spaceru otworzyłem drzwi baru. Wszedłem i patrzę, a starzy bywalcy jakby nigdy nic piją sobie kawę lub herbatę, zajadą się pączkami i słuchają Tod'a opowieści - zresztą jak w każdą niedziele. Odniosłem wrażenie, że świat się zatrzymał we wczorajszym dniu, przynajmniej ten stałych bywalców barku mlecznego i cały ten koniec świata nie robił wcale na nikim wrażenia. Tod pewnego poranka opowiadał, jak na wojnie widział wszystko, co będzie się dziać, gdy nastanie apokalipsa. Zawsze mówił, że ludzie, którzy mu uwierzą, nie będą cierpieć, a nawet będą pod ochroną Nieba. Teraz rozumiem, że miał chyba rację, jedynie baru i stałych jego bywalców koniec świata jakby omijał. Sam byłem tego najlepszym dowodem.
Usiadłem i zamówiłem kawę, w barze grała muzyka z lat 50" i tworzyła niebywałą atmosferę. Żaluzje były zasłonięte, oświetlenie rozpromieniało całą salę jadalną. Pomyślałem - to najpiękniejsze miejsce na koniec świata. Tak w ogóle to nazywam się Tomas i mam 20 lat. i pochodzę z małego miasteczka, którego nazwa i tak wam nic nie powie.
Tod podał kawę tym razem specjalną, bo z czekoladą - moją ulubioną. Gdy zawsze chciałem ją zamówić Tod powtarzał, poczekaj, poczekaj, aż nadarzy się dobra okazja. Nie piłem jej już sporo czasu, więc czułem dodatkowo powagę i niebywały smak tego momentu. Gdy skończył swoją opowieść, która większość znała na pamięć, wszyscy bili brawo. Tak naprawdę dopiero dziś zdali sobie poważnie sprawę, z tego, że mówił prawdę. Tod, by jeszcze mocniej podnieść na duchu swoich gości, wyciągnął worek trawy i zaczął skręcać Jointy. Nie paliłem nigdy marihuany, była nielegalna i nigdy nie czułem się w potrzebie. Tym razem jednak było inaczej. Ludzie to koniec świata! Czy szeryf zamknie mnie w więzieniu ? Przecież to chyba ostatnia okazja, by spróbować. Jointy podpalone krążyły wśród ośmiorga gości - przynajmniej tylu naliczyłem, szybko spoglądając na otoczenie. Gdy zrobiłem szybki wdech i wydech, poczułem wielkie odprężenie, które jakby łączyło się z moją wiarą, która uświadamiała mnie, że nic mi się bolesnego nie stanie.
Muzyka nabrała barw, a ludzie niemal kołysali się w jej rytm, ciągnąc wspominkowe rozmowy o przeszłości. Szczególnie o tym, co wydawało się śmieszne lub bardzo przyjemne.

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz